Z okazji 258 rocznicy urodzin Antoniego Magiera, poniżej przedstawiam poświęcony mu rozdział, pochodzący z mojej książki “Nietuzinkowi mieszkańcy Warszawy”
W Saskim Ogrodzie koło fontanny… można by sobie dośpiewać dalej o frajerze, który przysiadł się do panny. Opowieść nie będzie jednak o piosence sławiącej warszawski folklor, tylko o słonecznym zegarze, który możemy zobaczyć właśnie koło fontanny. Dokładnie rzecz ujmując, opowieść ta będzie nie tyle o zegarze, co o jego zacnym fundatorze, Antonim Magierze.
Zegar stanął obok fontanny w roku 1863, dwadzieścia sześć lat po śmierci Magiera. Był wówczas zegarem bardzo dokładnym, ponieważ w przeciwieństwie do innych „słoneczników” z tamtych czasów odmierzał nie tylko godziny, ale również minuty, o czym świadczy siatka linii wyryta na jego tarczy. Wykonany został przez niejakiego pana Sikorskiego w Warszawie. Nieco uszkodzony w czasie ostatniej wojny został naprawiony przez Tadeusza Łopieńskiego w 1969 roku. Dziś już, niestety, nie jest tak precyzyjny jak w XIX wieku. Przyczyniło się do tego kilkukrotne zdejmowanie marmurowej tarczy.
Zegar powstał dzięki finansom zapisanym w testamencie przez Antoniego Magiera. Podobno uczony pragnął, żeby Warszawa otrzymała uliczny barometr, ale jego wykonanie okazało się być zbyt kosztowne, a przeznaczone przez fundatora fundusze zbyt skromne. Tak więc zamiast barometru miasto otrzymało słoneczny zegar.
Kim był fundator? Tak w trzech słowach można powiedzieć, że pierwszym meteorologiem w Polsce. Panem „pogodynkiem” pewnie dziś byśmy go nazwali, choć tak naprawdę zasługuje na miano wielkiego uczonego. Mieszkał w kamienicy przy ulicy Piwnej 95, gdzie na strychu urządził obserwatorium meteorologiczne. Wyniki swoich obserwacji publikował na zewnętrznej ścianie kamienicy. Miejsce to było z pewnością często odwiedzane przez mieszkańców Warszawy. Tu mogli sprawdzić prognozę pogody, a najlepszym wskaźnikiem był sam pan Antoni. Kiedy wychodził z kamienicy z parasolem w ręku wiadomo było, że będzie padało. Niektórzy nazywali Magiera czarnoksiężnikiem o nadprzyrodzonych mocach, a on był po prostu niezwykłym uczonym.
Antoni Magier urodził się 2 czerwca 1762 roku w rodzinie urzędnika gospodarczego w majątku marszałka wielkiego koronnego Franciszka Bielińskiego (patrona ulicy Marszałkowskiej). Uczył się w szkołach pojezuickich. Później pobierał prywatne lekcje z zakresu fizyki u Michała Jana Hubego – matematyka i fizyka wykształconego w Lipsku, dyrektora Szkoły Rycerskiej (powołanej przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, z siedzibą w Pałacu Kazimierzowskim).
Antoni Magier założył w Warszawie wytwórnię przyrządów fizycznych i meteorologicznych, a o zaletach termometrów tak pisał w wydanej w 1802 roku książce “O używaniu barometrów, termometrów i innych instrumentów meteorologicznych”: “Pomaga przy regulacji temperatury w izbach chorych, w destylacji alkoholu sprawdza jego „tęgość”, a w codziennym użytku przestrzega, aby w miarę pory zimnej używać odzieży cieplejszej,
a przeto uniknąć zaziębienia.”
Przyrządy fizyczne Magiera pomagały uczniom Warszawskiego Liceum zgłębiać tajniki wiedzy pod wodzą samego mistrza. Pan Antoni w 1806 roku w tymże liceum został nauczycielem fizyki. Był też autorem pierwszego podręcznika do nauki fizyki, przeznaczonego dla najmłodszych uczniów “Fizyka dla dzieci”. Podtytuł podręcznika brzmiał: “czyli
łatwe i proste tłumaczenie niektórych tej nauki części”.
Alexander Kraushar w „Notatce biograficzno-literackiej” zamieszczonej w książce Antoniego Magiera “Estetyka Warszawy” pisał o autorze tak: “Magier, jak wielu uczonych, miewał swoje dziwactwa: nie lubił, aby kto mówił „merkuryusz”, zamiast „żywe srebro”, albo „rtęć”, albo zdwajał literę „n”, jak to zwyczajem przyjęte w przymiotniku „szklanny”, a gdy się o to gniewał bez racyi, każąc wymawiać i pisać „szklany”, figlarna młodzież wypisywała na tablicy szkolnej: „Handel winy i korzeny Magiera” i miała może słuszność w myśl jego zasady.”
Pomimo swoich dziwacznych zasad, Magier był nauczycielem uwielbianym przez uczniów. Miał też spore poczucie humoru. Na figle wychowanków, często odpowiadał dowcipnie. Pokazuje to jedna z anegdot opisana w wyżej wspomnianej notatce biograficznej: “Mieszkanie Magiera rzeczywiście było rodzajem pandemonium, czy Kafarnaum – bo i czego tam nie było. Książki, globusy, lunety, modele machin, pozasuszane jaszczurki, wypchane sowy i inne ptaki, trupie głowy obok machin elektrycznych i innych potrzebnych do doświadczeń filozoficznych, narzędzia stolarskie, ślusarskie; wszystko tam znalazłeś, bo Magier ciągle był zajęty nowymi pomysłami, wynalazkami i ciągle coś dłubał.”
Z tego powodu studenci, którzy mieszkanie to znali, przezywali je kramem norymberskim…. Do tego właśnie mieszkania pewnego razu został podstawiony student nieznany Panu Antoniemu. Zadzwonił do drzwi, a gdy gospodarz otworzył, zapytał: “Czy to jest handel norymberski?”. Na swoje pytanie otrzymał od mistrza taką oto odpowiedź: “Tu, w istocie, ale lekarstwa na ośle głowy tu nie przedają. Znajdziesz je u rymarza na Gołębiej ulicy. Możesz go sobie kupić.”
Antoni Magier był typem naukowca – samotnika. Nie założył rodziny. Żył bardzo skromnie. Zaoszczędzone pieniądze przeznaczył dla miasta.
Zmarł 6 lutego 1837 roku. W „Gazecie Warszawskiej” nr 37 została zamieszczona informacja o jego śmierci: “Zasługujący istotnie na szacunek wszystkich go znających, na przyjaźń licznych wielbicieli, na miłość przywiązanych
krewnych, na wdzięczność mnóstwa nieszczęśliwych ludzi, których był dobroczyńcą, Antoni Magier, o godzinie 7 wieczorem przeniósł się do wieczności. Żył on 75 lat. Młodość przepędził na dworze marszałka Bielińskiego, później właściciel domu przy ulicy Piwnej, (…) zaprowadził w naszym kraju miary, czyli próby wódek, które za urzędowne uznano i otrzymały techniczne nazwanie od jego nazwiska. Mąż prawy, czystego sumienia. Zwłoki jego jutro będą pochowane.”
I spoczął Antoni Magier na Starych Powązkach, a grób jego możemy odnaleźć w kwaterze 8, rząd 1, między kościołem św. Karola Boromeusza a katakumbami. Warto go odszukać i pochylić głowę nad dorobkiem
pana Antoniego, a także pomyśleć, że gdyby nie on, do dzisiaj nie znalibyśmy liczby procentów w spożywanych „procentach”.
Zdjecia własne i z Wikipedii.