Przechodząc ulicą Piwną uwagę naszą przykuwają kamienne gołębie zdobiące portal kamienicy pod numerem 6. Kamienica pod gołębiami, tak nazywamy ten dom.
Tu trzeba przypomnieć, że w dawnej Warszawie nie było numeracji domów, tylko każda z kamienic gdzieś przy wejściu miała swój symbol. I tak dla przykładu możemy wspomnieć o kamienicy pod Murzynkiem, pod Fortuną, Lwem, Statkiem, Gwiazdą czy Samsonem. Numeracja domów pojawia się w Warszawie dopiero pod koniec XIX wieku.
Problem polega jednak na tym, że w dawnej Warszawie przy ulicy Piwnej nie było kamienicy pod gołębiami. Dlaczego więc tam się znalazła po powojennej odbudowie?
Przed wojną jedną z lokatorek domu przy Piwnej była pani Kazimiera Majchrzak – skromna urzędniczka PKO. Podobno pani Kazimiera każdego dnia kupowała pokaźną ilość ziarna i na placu Zamkowym karmiła gołębie. Karmiła je także w czasie wojny a gdy nie miała dla nich ziarna, dzieliła się okruchami chleba.
Pod koniec powstania pani Kazimiera musiała się ewakuować wraz z innymi mieszkańcami Starego Miasta ale już w styczniu 1945 roku ponownie można było ją spotkać w ruinach na Piwnej. Powróciła tu i mimo zimy zamieszkała pośród gruzów, samotnie niczym Robinson na bezludnej wyspie. I nadal karmiła ukochane gołębie.
O fundusze na dokarmianie staromiejskich ptaków zabiegała pani Majchrzak w magistracie, jednak bez rezultatów. Były ważniejsze potrzeby. Na karmę dla gołębi musiała wystarczyć skromna urzędnicza emerytura i to co ludzie dobrego serca wrzucili do miseczki z napisem: „Ofiary na pokarm dla gołębi Starego Miasta”.
O pani Kazimierze Majchrzak pisało „Życie Warszawy”. Pojawiła się też w jednym z reportaży Polskiej Kroniki Filmowej. Zmarła w 1947 roku, wkrótce po przymusowej przeprowadzce na czas odbudowy Starego Miasta.
By pamięć o karmicielce pozostała w ludzkich sercach nad wejściem do kamienicy, w której mieszkała, posadzono kamienne gołębie. Te gołębie to dzieło dwóch kobiet: rzeźbiarki Jadwigi Karwowskiej i architekt Haliny Kosmólskiej.
I na koniec wiersz “Na Piwnej” – Tadeusz Chudy
Na ulicy Piwnej,
ponad bramą,
gołębie zaczarowane
w kamieniu czekają,
może uchyli się okno,
może zaskrzypią drzwi
i pani Majchrzakowa
stanie w nich
rozejrzy się powoli
niegłośno powie:
– Dzieci,
obiad!
I wnet – jak dawniej –
z wszystkich stron
szarosrebrne gołębie
otoczą ją,
potem znów się poderwą,
ponad domami wzlecą
błękitem zakołują,
w słońcu się rozświetlą…
Aż raptem
trzepotliwym wiatrem
w środek Rynku spadną
i rozgwarzy się zaraz
całe Stare Miasto
od dachów po bruk.