Spacerując po Nowym Mieście nie omieszkajcie wstąpić na chwilę do kościoła św. Jacka przy ulicy Freta. Dominikanie, dla których ta świątynia została wzniesiona w 1639r tak dbali o swój kościół, że w przedrozbiorowej Warszawie był on największym i najpiękniejszym. Niestety w 1864r najpierw wypędzono z Warszawy Dominikanów, a później w 1944r wysadzono w powietrze całą świątynię. Na szczęście ocalała kaplica znajdująca się po lewej stronie, niedaleko wejścia do kościoła.
Wspaniała barokowa kaplica to jedno z nielicznych ocalałych dzieł wybitnego architekta doby baroku Tylmana z Gameren. Pod kaplicą znajduje się krypta grobowa, w której spoczywają nienaruszone w czasie wojny sarkofagi z prochami fundatora tej kaplicy i jego małżonki.
Adam Kot (pod takim nazwiskiem przyszedł na świat nasz bohater) urodził się w 1626r w Komorznie na Śląsku w rodzinie chłopa pańszczyźnianego. Gdy trochę podrósł, znudziła mu się praca na roli, więc nie oglądając się na konsekwencje uciekł z wioski. Wkrótce zawędrował na dwór kasztelana małopolskiego Jana Wielopolskiego i został u niego na służbie. Tak bardzo się starał, że niebawem zauważony i wyróżniony pobierał nauki razem z synem swojego pana a później dzięki jego protekcji znalazł` się na dworze króla Jana Kazimierza. Tu kariera Kota nabrała tempa.
Król Jan Kazimierz zatrudnił Adama na stanowisku swojego sekretarza i wkrótce znalazł mu żonę. Kot poślubił córkę królewskiego krawca Małgorzatę z Durantów. Żona, dzięki swoim talentom i inteligencji, dbała o dalszą zawrotną karierę męża i osiąganie coraz wyższego statusu w hierarchii społecznej. Małgorzata prowadziła w Warszawie wspaniały mieszczańsko-szlachecki salon a Adam pomnażał majątek niczym Nikodem Dyzma. Początkowo Kotowski został dzierżawcą żup solnych, potem dzierżawił ekonomię samborską (trzy miasta i ponad sto wsi), w końcu administrował cłami koronnymi i został bankierem. Majątek państwa Kotowskich pomnażał się błyskawicznie.
W 1673r sejm nadał Adamowi Kotowskiemu indygenat, czyli pełnię praw przysługujących szlachcie Rzeczypospolitej. W ramach rewanżu Kotowski wystawił stuosobową chorągiew dragońską na wyprawę chocimską, którą następnie bezterminowo utrzymywał. Kilka lat później na wyprawę wiedeńską oddał do dyspozycji Jana III Sobieskiego sfinansowany przez siebie poczet husarski. Dodatkowo Kotowski , niczym kasa zapomogowo-pożyczkowa świadczył usługi finansowe, uzależniając w ten sposób od siebie wiele magnackich rodów.
Jan III Sobieski wysoko sobie cenił hojność przyjaciela, a królowa Maria Kazimiera obdarzała przyjaźnią i zaufaniem Małgorzatę. Pani Kotowska była częstym gościem na dworze królowej Marysieńki, służyła jej przyjacielską radą a czasami znaczącą zapomogą. Mądra, inteligentna, znająca język francuski dobrze odnajdywała się w towarzystwie królowej i jej otoczenia. Dwór państwa Kotowskich przy ulicy Zakroczymskiej, wniesiony w posagu przez Małgorzatę, często witał w swoich progach parę królewską i innych znamienitych gości. Zaopatrzona w wyśmienite trunki piwniczka pana domu znana była w całej ówczesnej Warszawie.
Gdy niejaki Jan Dobrogost Krasiński, odkupiwszy ziemię od Kotowskich, wzniósł sobie okazały pałac (ten na placu Krasińskich), zatrudniając do tego przedsięwzięcia najlepszego architekta doby baroku, Tylmana z Gameren, pani Małgorzata nie chciała być w tyle. Ona też skorzystała z usług Tylmana i wkrótce na działce nieopodal Rynku Nowego Miasta pojawił się nowy, wspaniały, barokowy pałac Kotowskich.
Pech chciał że gdy pani Małgorzata kończyła urządzanie nowego pałacu, do Warszawy na zaproszenie królowej Marysieńki przybyły z dalekiej Francji siostry Sakramentki. Maria Kazimiera sprowadziła zakon do Warszawy jako votum dziękczynne za odsiecz Wiednia. Nie przygotowała jednak odpowiedniego lokum dla sióstr. Wystarczyła malutka prośba skierowana do Małgorzaty, a już Tylman miał znowu ręce pełne roboty. Tym razem trzeba było nowiutki pałac Kotowskich przebudować na klasztor dla Sakramentek oraz wybudować dla nich kościół na Rynku Nowego Miasta. Obie panie M dzielnie poradziły sobie z problemem wykładając na realizację tego przedsięwzięcia niemałe pieniądze.
Państwo Kotowscy oczywiście nie pozostali bezdomni i już wkrótce zamieszkali w nowym pałacu, również tylmanowskim, zlokalizowanym na rogu Długiej i Miodowej. Tu wiedli swoje życie tylko we dwoje, bo potomstwa się nie doczekali. Majątek bogobojnie przekazywali na różne szlachetne cele, obdarowując dominikanów, franciszkanów i paulinów, co przysparzało im sławy i splendoru. Stawiani na równi z rodziną królewską, powszechnie szanowani, na dobre zapomnieli o swoim pochodzeniu.
Szlachcic Adam Kotowski zadbał również o odpowiedni status w tym drugim życiu. W kościele dominikanów polecił wybudować rodowe mauzoleum. Wspaniała, barokowa kaplica grobowa, zaprojektowana oczywiście przez Tylmana z Gameren, niczym kolejny pałac, stała się ostatnim lokum Adama Kota Kotowskiego i jego małżonki Małgorzaty. „Wieczny domek” państwa Kotowskich został należycie przygotowany i wyposażony w ciekawej treści epitafia.
Małgorzata Kotowska spoczywa w tym grobie,
Ta, prócz płci nie miała nic niewieściego w sobie,
Tey żywot, umysł, sprawy opiszą wyraźni
Dom, kościoły, pobożność, goście i przyjaźni.
Mógł pogrześć jej popioły mąż osierociały
Ale zawrzeć w kamieniu nie mógł jej pochwały.
Umarła R.P.1699 Dnia 14 Miesiąca Czerwca Żyła lat 52 Miesięcy 2
Adam Kotowski, człowiek, który zaczynał od zera a umierał jako darczyńca, sponsor polskiej armii, ulubieniec dominikanów i króla Jana III Sobieskiego, tak napisał sam o sobie:
Tu w tym Adam Kotowski odpoczywa grobie,
Inszych robi fortuna, on ją zrobił sobie,
Własną pracą i cnotą, a mają na pieczy,
Mał się nauczył zyskać z mądrej rzeczy.
Żył Królom potrzebny, ludziom pożyteczny,
Na koniec też sobie dom wystawił wieczny.
Lat 67 mając Stolnikiem Wyszogrodzkim będąc Umarł Roku 1693 dnia 21 Listopada
Ewa Sztompke